Pod takim hasłem w minione wakacje odbył się obóz formacyjny w Rybojedzku! Już od kilku miesięcy na Facebooku i nie tylko widać było, jak wiele przygotowań i pracy potrzeba by dopiąć wszystko na ostatni guzik.

W tym roku powierzono mi rolę zastępowego, a było to dla mnie duże wyzwanie. Wyjechałam z domu z małym zniechęceniem i brakiem wiary w siebie. Teraz myślę, że moje kiepskie nastawienie wynikało z nerwów i obaw, czy na pewno poradzę sobie w roli zastępowej, ale też z trudnych doświadczeń, które towarzyszyły mi w ciągu tego roku i z którymi nie mogłam sobie poradzić…

Pierwszy dzień pełen wrażeń, poznawanie zastępów, nowych osób, wspólna integracja – powoli zaczynało się czuć obozowy klimat :D

W tym roku podczas naszych obozowych rekolekcji pochylaliśmy się nad Credo, czyli wyznaniem wiary. Mówiliśmy o tym, jak ważne jest świadome wyznawanie wiary, wyznawanie tego, w co tak naprawdę wierzymy. Myślę, że bardzo trudno było stanąć twarzą w twarz z tajemnicą wiary i rozmawiać o czymś, co jest dla nas w pewien sposób niezrozumiałe, ale właśnie ta codzienna formacja miała na celu nauczyć nas, że chociaż nie wszystko o czym mówimy jest jasne i proste, ale uczy wiary!
Każdy nasz dzień był przepełniony pozytywną energią, uśmiechem, żartami, wspaniałymi rozmowami oraz pełnymi emocji meczami siatkówki :D

Braliśmy także udział w dyskusjach, których celem było kształtowanie naszego zdania, ale też uczenie się słuchania drugiego człowieka. Nie mogło zabraknąć warsztatów m.in. z reżyserii, tańca, sportu czy team buildingu.

Rybojedzko, 20-28.07.2018

Jak co roku uczestniczyliśmy w podchodach, gdzie rozwiązywaliśmy zagadkę tajemniczego porwania, którą powierzył nam sam Sherlock Holmes!!

Jak tu nie czuć się wspaniale? No właśnie, przecież wspólne zajęcia, czas spędzony ze wspaniałymi ludźmi to sama radość. Tak też to odbierałam, starałam się dbać o dobrą atmosferę w zastępie, o przyjazny uśmiech dla każdego, miłe słowa, liścik czy dobry cytat. Po prostu dać siebie innym, bo to chyba najlepsze co może płynąć prosto z serducha. Ale często miałam wrażenie, że gdzieś głęboko we mnie tak wcale nie jest… że nie czuję tej radości, a wręcz złość, ponadto, krytykowanie siebie, wyrzucanie sobie wszystkiego co najgorsze i kompletna bezradność…

Myślę, że obóz w Rybojedzku daje każdemu coś więcej niż tylko wspólną zabawę. Tym niezwykłym momentem jest adoracja ze świadectwami pod koniec obozu, dla mnie była to niezwykła chwila. Choć byłam na obozie już piąty raz, to nigdy nie umiałam się tak otworzyć na działanie Pana Boga jak w tym roku. I to jest chyba najpiękniejsze, bo podczas adoracji tak naprawdę poznajemy osoby, z którymi spędziliśmy cały tydzień. Ten czas dał mi dużo wewnętrznego spokoju i poczucia wartości. Bardzo miło było usłyszeć tyle ciepłych słów, które dodawały otuchy i wiary w siebie. Dojrzeć tyle wspaniałych osób, które potrafią przytulić, porozmawiać i po prostu być wtedy, kiedy jest komuś trudno. Tego wieczoru nikomu nie chciało się wychodzić z kościoła by powrócić do obozu i chyba to jest najlepsze świadectwo całej naszej wspólnoty!