Trwa październik, miesiąc poświęcony szczególnie różańcowi świętemu. Również na Servitusie chcemy poświęcić trochę czasu tej modlitwie przez wspólne rozważania tajemnic różańcowych. W tym tygodniu skupmy się szczególnie na tajemnicach radosnych, by razem z Maryją i Jezusem wyruszyć w wędrówkę przez pierwsze niezwykłe zdarzenia z ich życia.

Zwiastowanie Pańskie

Anioł wszedł do niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą” (Łk 1,28).

Chętnie zamieniłabym w tej tajemnicy słowo „zwiastowanie” na „decyzja”. Bo to właśnie postanowienie Maryi o tym, że zgadza się na Boży plan wobec niej, jest momentem kulminacyjnym tej tajemnicy. Nie przyjście Gabriela, nie powiedzenie przez niego, że ma ona począć Syna Bożego. Są to oczywiście bardzo ważne kwestie, ale to od decyzji Maryi zależała historia Zbawienia. Dla nas jest już rzeczą oczywistą, że się zgodziła, ale podejrzewam, że, kiedy ona stanęła przed tym wyborem, nie było to dla niej tak łatwe Musiała mieć jakieś wątpliwości, nie rozumiała tej sytuacji. Ale mimo wszystko zdecydowała się zaufać. I to odmieniło losy świata.

Wiele razy dziennie stajemy w takiej sytuacji jak Maryja. Nie mam namyśli tego, że kilka razy w ciągu doby do każdego z nas Bóg przysyła Archanioła, żeby się zapytał, czy zgodzimy się urodzić Syna Bożego. Ale przychodzi do nas w pozornie mało znaczących sytuacjach, w których musimy zdecydować czy postąpimy według Jego prawa, czy według naszego pomysłu, czy wygody.

Czy zawsze ufam i mówię Mu: „Panie, jestem Twoim sługą, Ty wiesz, co dla mnie lepsze, bo mnie znasz naprawdę. Ufam Ci, bo wiem, że Ty masz najlepszy plan na moje zbawienie”?

Nawiedzenie świętej Elżbiety

A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? (Łk 1,43)

Maryja, nosząc już Pana Jezusa pod sercem, udaje się w podróż. Nie jest to jednak wyjazd na wakacje All Inclusive do Grecji, czy innego modnego miejsca wypoczynkowego. Idzie ona pieszo przez około 150 km, przez trudny, górzysty teren. To wszystko daje nam mniej więcej 5 dni drogi. Myślę, że Maryja w pierwszej kolejności chciała w podczas tej drogi spróbować zrozumieć to, co stało się podczas spotkania z Archaniołem, a także to, jak to odmieni jej życie. Lecz nie była to wędrówka dla samego spaceru. Maryja nieprzypadkowo udaje się właśnie do Elżbiety – dowiedziała się przecież od Gabriela, że krewna jest w podobnej sytuacji. Czuła, że tylko druga kobieta, która przeżywa właśnie podobne chwile, jest w stanie ją zrozumieć.

Jest jeszcze jeden aspekt tej wędrówki. Maryja w czasie drogi i pobytu u Elżbiety ma Pana Jezusa w sobie. To właśnie z Nim i ze względu na Niego idzie do krewnej. Tak samo, jak ona, my mamy Go w sobie, kiedy odchodzimy od ołtarza po przyjęciu Komunii. Od nas zależy co zrobimy z darem Jego obecności.

Czy mam świadomość tego, że przyjęcie tego Chleba zmienia nasze życie? Czy po wyjściu z kościoła idę dzielić się Jezusem z bliskimi poprzez swoje uczynki i dobre słowo?

Narodzenie Pana Jezusa

Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2,7).

Oprócz niesamowitego poczęcia, Jezus zaczyna tak, jak każdy człowiek – rodzi się jako malutkie dziecko, dorasta, poznaje świat od podstaw. Wystawia się na takie same, a nawet większe, jeśli chodzi o kuszenie szatana, trudności, jakie przeżywają ludzie – choroby, zranienia. On, Stworzyciel, staje się własnym stworzeniem. Jego przyjście na świat i „przeżycie życia” jest czymś koniecznym do późniejszego zbawienia ludzkości.

Dostrzeżenie Boga w tym niepozornym, i z pewnością słodkim, niemowlaku, jakim się stał, nie jest możliwe bez łaski danej przez Niego. Powierzchownie wyglądał jak zwykły bobas, ale w środku tego malutkiego ciała był Wszechmocny. Tak samo jest on dziś w pozornie błahych rzeczach – mały kawałek chleba kryje w sobie prawdziwego Boga.

Czy dostrzegam Boga i jego działanie w małych rzeczach? Czy zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo nas ukochał, że postanowił przyjść na ten świat w postaci człowieka?

Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni

Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa (Łk 2,29).

Symeon nie znalazł się w świątyni, kiedy była tam święta rodzina, przez przypadek. Duch Święty natchnął go, by tam poszedł, po to, by Bóg mógł spełnić obietnice, którą wcześniej dał starcowi – że nie umrze, dopóki nie zobaczy Mesjasza. Jest to dość niecodzienna przysięga, bo gdyby Symeon nie był mądry i nie żył zgodnie z Prawem, to mógłby próbować za wszelką cenę uniknąć spotkania Mesjasza, byle tylko żyć wiecznie. Na szczęście wyczekiwał on z utęsknieniem tego dnia, kiedy pojawi się Pocieszyciel Izraela. Kiedy tylko ujrzał Pana Jezusa to wziął Go w ramiona i zaczął sławić Boga. Przez tego malca, którego trzymał w rękach, cały naród ma zostać zbawiony. Nie był on świadomy, że to dziecko uratuje nie tylko przed okupacją Rzymu, a ocali całą ludzkość przed potępieniem.

Gdy zaufamy Bogu, to on zrobi w naszym życiu dużo lepsze rzeczy niż jesteśmy sobie w stanie w ogóle wyobrazić. On wie, że to, o co Go prosimy, często jest tylko namiastką, bądź pozorem, szczęścia. Czy ufam Bogu w każdej sytuacji mojego życia? Czy wiem, że On ma najlepszy plan na moje życie?

Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni

Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? (Łk 2,49)

Jezus dorasta tak jak zwykłe dziecko, nie mamy żądnych zapisów w Piśmie Świętym o tym, żeby w najmłodszych latach jakoś się wyróżniał spośród rówieśników. Dlatego też, Maryja z Józefem mogli „zapominać” czasem, że jest on Synem Bożym. Tak mogło się stać podczas pielgrzymki do Jerozolimy, podczas której zniknął im z oczu. Byli przekonani, że jest przy innych pątnikach, jak to pewnie często się działo podczas tej wędrówki. Kiedy spostrzegli się, że nie ma Go pośród pielgrzymów musieli być przerażeni – nie wiedzieli gdzie i kiedy stracili Go z oczu i odłączył się od grupy. Ta scena pokazuje, jak ważnym jest, by nie spuszczać z Niego wzroku, by nie pozwolić, żebyśmy się od Niego oddalili. Bo ponowne szukanie Go jest długie, pełne przerażenia i smutku.

Jakiś czas temu trafiłam na żart, w którym zadane jest pytanie o to, dlaczego Maryja i Józef mieli taki problem ze znalezieniem Pana Jezusa, skoro w poprzedniej tajemnicy zanieśli Go do świątyni. Prowokuje mnie on ostatnio do myślenia o tym gdzie On jest. Często szukamy Jego obecności wszędzie, byle nie w Kościele. W parku, w tym, co mówią nam znajomi, w filmach, książkach. Bóg od dwóch tysięcy lat jest wciąż w tym samym miejscu, a my wciąż zapominamy o tym! Jego prawdziwe działanie i obecność są w sakramentach!

Czy jestem z Nim w bliskiej relacji, nie tracę Go z oczu? Czy wciąż szukam Jego działania na różne sposoby? Gdzie? Jak często spotykam się z nim w Komunii, sakramencie pokuty?