Nie da się być w małżeństwie tylko trochę. Z małżeństwa nie można się wypisać. To absorbuje całego człowieka, całe jego życie – umysł, emocje, ciało, miejsce i czas.


Wystarczy wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej aby zawrzeć sakrament małżeństwa. Tak wiele i tak niewiele zarazem. 2 zdania. Większość z nas, od dzieciństwa albo lat młodzieńczych, oczekuje na ten moment, kiedy będzie mogła wypowiedzieć te piękne słowa i kiedy takie same słowa usłyszy od tej jedynej osoby. Jeśli o mnie chodzi – nigdy nie widziałam siebie w takiej roli. Nie wspominając o tym, że ktoś mógłby mnie chcieć. A tu proszę – absurd totalny, odlot, abstrakcja. Stało się. BACH!

Ale może od początku. Myślę, że małżeństwo zaczyna się – jak wszystko – w głowie (ewentualnie w sercu). Co to znaczy? To znaczy tyle, że ja x lat zanim w ogóle poznałam Kubę (tak, mój mąż – pozdrawiam!) modliłam się o dobrego męża. W zasadzie to nie za bardzo byłam przekonana, że ktokolwiek by się zdecydował na życie ze mną, ale się modliłam (tak, to była moja jedyna nadzieja).

Niebywały dar

Małżeństwo jest sakramentem – czyli widzialnym znakiem niewidzialnej łaski. To niesamowite jak Pan Bóg działa między małżonkami. Przede wszystkim miłość małżeńska jest niebywałym darem. W pierwszej kolejności darem od Pana Boga, a w drugiej – od męża (żony). Ale prawdą jest także to, że życie w małżeństwie odziera z pozorów, jest niełatwe i wymagające, nieraz po prostu nieprzyjemne albo niewygodne. A widzisz – sakramenty nie są tylko słodziutkie i milusie, bywają też koszmarnie trudne. Sakramentalny charakter tej więzi polega też na tym, że Twój małżonek staje się w pewien sposób ucieleśnieniem Boga – to ten człowiek jest i powinien być dla Ciebie najważniejszym, to ten człowiek powinien być dla Ciebie ponad Tobą. Ale działa to także w drugą stronę – Ty jesteś najważniejszą osobą dla Twojego małżonka i dla Ciebie poświęci on wszystko. Zupełnie jak Jezus.

fot. unsplash.com

Mówią, że więź małżeńska jest obrazem (odwzorowaniem) więzi Chrystusa z Kościołem, miłości Chrystusa do Kościoła. Jeśli tak, to trzeba pamiętać dokąd ta miłość Chrystusa zaprowadziła – tak, na krzyż. Sorry, mimo wszystkich cukierkowych filmów i innych bajkowych lovestory tak już jest w życiu, że miłość prowadzi na krzyż. Rezygnujesz z siebie. Nie zawsze dobrowolnie. Nie zawsze z zadowoleniem. Ale z miłości.

Bóg na pierwszym miejscu

Małżeństwo tym różni się od innych więzi, że na samym początku swojego istnienia wiąże się z Bogiem, to z Niego czerpie i na Nim się opiera. Małżeństwo nie staje się rzeczywistością dlatego, że kobieta i mężczyzna tego chcą, ale dlatego, że Pan Bóg je niejako stwarza. W małżeństwie wszystko wolno (tak, myślę tutaj także o – nazwijmy to oględnie – małżeńskich przywilejach), ale też wszystko trzeba (dlatego ślubuje się miłość, wierność i uczciwość małżeńską do śmierci – bo tylko do tego momentu jako ludzie mamy moc działania; co będzie po śmierci – tylko Bóg raczy wiedzieć). Nie da się być w małżeństwie tylko trochę. Z małżeństwa nie można się wypisać. To absorbuje całego człowieka, całe jego życie – umysł, emocje, ciało, miejsce i czas. Podkreślę to jeszcze raz – do śmierci. Nierozerwalnie. Na wyłączność. Bo Bóg taki właśnie jest – absorbuje całego człowieka. Totalnie.

Wsparcie z Nieba

Zwróć uwagę na jeszcze jedno – zawierając sakrament małżeństwa prosisz o wstawiennictwo całe niebo. Tak – CAŁE NIEBO. Pan Bóg Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci – to jest właśnie CAŁE NIEBO. Właśnie to utrzymuje mnie w przekonaniu, że w małżeństwie nie może się nie udać. Tych dwóch nigdy nie jest zdanych tylko na siebie! Pan Bóg bardzo sprytnie to sobie wymyślił – nie dość, że podniósł życie we wspólnocie małżeńskiej do rangi sakramentu (rzeczywista obecność Boga), to jeszcze zabezpieczył tyły (orszak wszystkich świętych). I co? Powiesz mi, że nie warto żyć w małżeństwie?