Na samym wstępie chciałbym zaznaczyć i przestrzec, że artykuł ten nie jest dla osób o słabych nerwach. Jeżeli nie lubisz czytać o śmierci, bólu i wyrafinowanych metodach jego zadawania odradzam dalszego czytania. 
Przeżywamy właśnie Wielki Tydzień, najważniejszy tydzień dla chrześcijanina w roku. Pochylamy się nad Męką, Śmiercią i Zmartwychwstaniem naszego Pana Jezusa Chrystusa. I w tym artykule właśnie na tych pierwszych dwóch chciałbym się skupić. Chcę przedstawić mękę Chrystusa z perspektywy typowo ludzkiej, ukazać przez jaki ból musiał przejść jako człowiek, jaki los zgotowano Jego ludzkiemu ciału. Będę posiłkował się głównie tekstami z Ewangelii, dlatego część spraw będzie musiało pozostać w sferze domysłów, jako że w Ewangeliach nie ma szczegółowego opisu ostatniej doby Jezusa. Medyczne i niektóre historyczne szczegóły będę czerpał z artykułu pt. “Kara śmierci przez ukrzyżowanie w Cesarstwie Rzymskim” Ewy Andrasz z Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. 
Skąd pomysł na taki artykuł i jaki jest jego cel? Otóż kiedy byłem w gimnazjum mój nauczyciel religii na swoich lekcjach dzielił się z nami różnymi ciekawostkami historycznymi. Jedną z nich było wytłumaczenie na czym tak właściwie polegała kara ukrzyżowania. I wiedza ta, choć makabryczna, pozwala przynajmniej w jakimś stopniu uświadomić sobie jak straszna to była kara i przez jaki ból musiał przejść Jezus. A skoro zrobił to dla nas to dzięki uświadomieniu sobie wielkości bólu możemy zachwycić się jak wielką miłością nas obdarzył skoro się na niego zdecydował. Taki jest cel tego artykułu – przybliżenie Męki Pańskiej żeby móc lepiej zrozumieć, docenić i przyjąć miłość Jezusa. 
Nim przejdziemy do omawiania ostatnich godzin ziemskiego życia Chrystusa parę słów o samej karze ukrzyżowania. Była to metoda zadawania powolnej śmierci wykorzystywana w starożytności. Choć najbardziej znamy ją w wykonaniu rzymskim to korzystali z niej również Kartagińczycy czy Fenicjanie. Traktowano nią buntowników i niewolników, na przykład po słynnym powstaniu Spartakusa jego uczestników krzyżowano przy drodze do Rzymu ku przestrodze dla innych. Obywatel rzymski nie mógł być ukrzyżowany, ponieważ nie pozwalał na to jego status. Karę tę zniesiono w Imperium Rzymskim w 337 roku po Chrystusie edyktem Konstantyna Wielkiego, z uwagi na szacunek do najsłynniejszej ofiary krzyża, czyli właśnie Jezusa.
Historię Męki Pańskiej trzeba zacząć w ogrodzie Getsemani, gdzie Jezus przyszedł po spożyciu z uczniami Ostatniej Wieczerzy. Spędził tam na modlitwie zapewne kilka godzina, skoro Jego uczniowie zdążyli zasnąć. Znamienny jest fakt zapisany przez ewangelistę Łukasza, że w czasie modlitwy Chrystusa “Jego pot był jak krople krwi”. Nie jest to metafora. W sytuacji wielkiego stresu lub strachu ludzi organizm może zacząć “pocić” się krwią, co podkreśla świadomość Jezusa wszystkiego, co miało na niego przyjść. Jednak jak sam powiedział: “Nie moja wola, lecz Twoja niech się dzieje”. 
Pojmanie Jezusa nie obyło się zapewne w sposób łagodny. W końcu według nich Jezus był bluźniercą, który przypisywał sobie boską godność. Taki czyn w dokonaniu człowieka byłby jednym z najcięższych wykroczeń przeciwko pierwszemu przykazaniu Dekalogu. Jezusa zaprowadzono najpierw do Annasza, teścia arcykapłana Kajfasza, gdzie aby zadość stało się prawu żydowskiemu szukano dwóch świadków zgodnie przemawiających przeciwko Niemu. Możemy jedynie spekulować, że przesłuchanie musiało być czasochłonne, ponieważ ewangeliści wspominają, że kapłani mieli problem ze znalezieniem świadków mówiących zgodnie przeciwko Jezusowi. Dlatego najwyższy kapłan pyta Jezusa wprost czy jest On Chrystusem, Synem Bożym, żeby uzyskać bezpośredni dowód Jego “bluźnierstwa”. Po Jego odpowiedzi w oczach Żydów Jezus jest już jednoznacznie winny, więc zarówno kapłani i słudzy zaczynają bić, pluć i szydzić z Niego. W nocy przeprowadzono Jezusa od Annasza do Kajfasza. Możemy jedynie domyślać się, że Jezus czekając w celi na ranek i wydanie Go Piłatowi nie miał przyjemnej nocy. Strażnicy, którzy Go pilnowali, mogli bezkarnie się nad Nim znęcać, nie mamy żadnej pewności czy dostał On jakikolwiek posiłek lub coś do picia. Kiedy więc prowadzono Go rano do namiestnika był już pewnie zmęczony długą nocą, a przecież najgorsze było dopiero przed Nim. 
Odpowiedzmy sobie na pytanie, dlaczego Żydzi chcieli rozstrzygnąć sprawę Jezusa przed Piłatem. Przecież sam namiestnik w relacji św. Jana polecił kapłanom osądzić Jezusa zgodnie z prawem izraelskim i samemu ukarać. Otóż jedynym dopuszczalnym przypadkiem wydania kary śmierci przez Żydów była profanacja świątyni. Takiej winy nawet z podstawionymi świadkami kapłani nie byliby w stanie udowodnić Jezusowi, dlatego chcieli powołać się na jeden z tytułów Mesjasza, czyli “Króla Żydów”. W rozumieniu rzymskim byłoby to wykroczeniem przeciwko jedynemu prawowitemu władcy, jakim był cesarz. Jak dobrze wiemy Piłat wzbraniał się przed wydaniem wyroku na Jezusa “wiedział bowiem, że wydali Go z zawiści”. Odesłał Go do Heroda, który po zadaniu wielu pytań wyszydził Jezusa. Piłat powołał się więc na tzw. przywilej paschalny, kiedy to z okazji Paschy uwalniano jednego więźnia. Współgrało to z charakterem tego święta, w czasie którego wspominano wyjście z niewoli egipskiej. Jak doskonale wiemy “kapłani podburzyli lud, aby domagał się raczej Barabasza”. Dlaczego ludzie dali się tak łatwo zmanipulować? Barabasz był buntownikiem, walczył z rzymskim okupantem, dlatego prośba o jego uwolnienie mogła być formą okazania sprzeciwu wobec Rzymu. 
Piłat chcąc udobruchać tłum wydał Jezusa na biczowanie. W Palestynie stosowano zasadę bicia “czterdzieści plag bez jednej”. Wynikało to z prawa żydowskiego, które zakazywało dawania więcej niż czterdziestu razów. Na wypadek gdyby biczujący się pomylił, bito o jedno uderzenie mniej, żeby nie przekroczyć liczby czterdzieści. 
Bicze składały się z trzech rzemieni w jednej rękojeści, na których końcach znajdowały się twarde materiały jak ołów, żeliwo, kość lub krzemień. Biczowany był obnażany, a następnie przywiązany do słupa z rękami w górze. Trwał w pochylonej pozycji, tyłem do biczowników. Uderzano głównie po plecach, łydkach i udach, żeby nie doprowadzić do przedwczesnego zgonu. Bicze rozrywały skórę i naczynia krwionośne, czasem odsłaniały nerwy i kości. Bity trzymał się tylko na sznurze w kałuży własnej krwi. 
Koronowanie cierniem było pewnym fenomenem. Źródła historyczne nie podają innego przykładu zastosowania takiej formy zadawania bólu. Co bardzo ważne “korona” Chrystusa miała inny kształt niż się powszechnie uważa. Uformowana była na kształ rzymskiej czapki zwanej pileus, która miała stożkowaty kształt. Oznaczało to, że ciernie nie wbijały się tylko w skronie, a w cały obwód głowy, a jej kolce mogły mieć nawet 1,5 cm długości. 
Poza koroną z cierni na Jezusa narzucono również szkarłatny płaszcz, a także dano Mu trzcinę do ręki. W ten sposób żołnierze parodiowali Jego królewski tytuł. Co bardzo ważne do rzymskich legionów stacjonujących w Palestynie rekrutowano ludy ościenne, takie jak Samarytanie czy Syryjczycy, którzy byli wrogo nastawieni do Żydów. Dlatego nie powinno dziwić, że z taką łatwością przyszło im wyszydzić i bić w ich mniemaniu samozwańczego króla Żydów. 
Zgodnie z relacją św. Jana po biczowaniu i wyszydzeniu Piłat wyprowadził Jezusa przed pretorium, aby spróbować jeszcze raz udowodnić Jego niewinność. Kiedy dowiedział się, że Ten uważany jest za Syna Bożego przestraszył się i próbował Go uwolnić. Co ironiczne zgromadzony tam lud żydowski musiał mu przypominać, że jeżeli uwalni “samozwańczego króla” przestanie być przyjacielem cesarza Tyberiusza. Wobec nieprzejednanego tłumu Piłat kapituluje i skazuje Jezusa na śmierć. 
Droga na Kalwarię z pretorium miała około 600-700 metrów. Jezus szedł nią z rękami przywiązanymi do poprzecznej belki swojego krzyża, która mogła mieć od 1,5 do 1,8 metra i ważyć od 37 do ok. 54 kilogramów. Pamiętajmy, że był wtedy po nieprzespanej nocy, być może bez żadnego posiłku, po kilkakrotnym pobiciu i ubiczowaniu. Otaczał Go korowód żołnierzy rzymskich, którzy zapewne widząc Jego stan przymusili Szymona z Cyreny do pomocy. Dla niego musiało być to hańbiące, ponieważ za takie uważano pomaganie skazańcom.
Golgota była niewielkim wzniesieniem skalnym przy jednej z dróg do Jerozolimy. Celowo przyprowadzono tam Jezusa, żeby Jego śmierć mogła być ostrzeżeniem dla innych. Na miejscu dawano mu wino zaprawione mirrą, co było formą słabego środka przeciwbólowego na to co właśnie miało się stać. Ukrzyżowany tracił w oczach oprawców jakąkolwiek godność, dlatego mogli z nim zrobić, co chcieli. Zabrano mu Jego ubrania i rozdzielono między żołnierzami. Na krzyżu skazańcy wisieli nago, żeby ostatecznie ich upokorzyć. Do przybijania wykorzystywano kilkunastocentymetrowe gwoździe o centymetrowej średnicy. Na wielu krzyżach, które widziałem jest pewna nieścisłość historyczna, ponieważ gwoździ nie wbijano w środek dłoni, które nie byłyby one w stanie utrzymać ciężaru ciała, a w nadgarstki, które z uwagi na swoje unerwienie były źródłem ogromnego bólu. Po przybiciu rąk belkę ze skazańcem wciągano na linach na pionowy słup, do którego ją przytwierdzano, a następnie przybijano nogi.  
W tym momencie zróbmy małą przerwę, żeby wytłumaczyć sobie na czym dokładnie polegała straszna kara krzyża. Otóż człowiekowi przybitemu do drzewa powoli zapadały się płuca. Żeby się nie udusić musiał podciągać się na przybitych rękach i nogach, co oczywiście było bardzo bolesne. Po kilku lub kilkunastu godzinach, kiedy skazaniec nie miał już sił w nogach, najzwyczajniej na świecie umierał przez uduszenie. Rzymianie jednak udoskonalili tę formę zadawania powolnej śmierci, ponieważ pod nogi skazańca dawali mały, drewniany występ. W ten sposób skazany miał się na czym oprzeć i mógł względnie swobodnie oddychać. Czy był to wyraz łaskawości Rzymian? Oczywiście, że nie. Wydłużało to mękę z kilkunastu godzin do nawet kilku dni. Skazani umierali powoli z głodu, wyczerpania lub pragnienia, a że znajdowali się poza miastem, a ich kończyny były unieruchomione to nie mogli w żaden sposób bronić się przed owadami i ptakami. 
Jezus cierpi na krzyżu trzy godziny, od naszej godziny dwunastej do piętnastej. Fakt że przed śmiercią jeden z żołnierzy chce Go napoić octem świadczy, choć zabrzmi to absurdalnie, o jego łaskawości, ponieważ dla żołnierzy skazańcy nie mieli już żadnej godności. Kiedy Piłat dowiedział się, że Jezus już nie żył, był zdziwiony, ponieważ trzy godziny to na standardy rzymskiego krzyża niesłychanie mało. Na szczęście dla Chrystusa i tak nie cierpiałby On dużo dłużej, ponieważ z uwagi na święto Paschy Żydzi prosili namiestnika o połamanie skazańcom nóg, żeby nie wisieli oni w czasie najważniejszych dni w kalendarzu Izraela. Złamane nogi nie są w stanie utrzymać człowieka, więc krzyżowi towarzysze Chrystusa zginęli poprzez uduszenie. Jezusowi jedynie przebito bok, żeby mieć pewność, że nie żyje. Pogrzeb Jezusa musiał być szybki, ponieważ wraz z zapadnięciem nocy zaczynał się szabat, kiedy to nie wolno było chować zmarłych.
W czasie swojej ostatniej ziemskiej doby Chrystus przeżył niesamowite cierpienia. Bicia, szykany, biczowanie, przybicie gwoździami. Wszystko to uczynił z miłości do nas, żebyśmy mogli być zbawieni. Wiedział co Go czeka, a mimo to nie cofnął się. Dziś kiedy wspominamy te wydarzenia w czasie Liturgii zastanówmy się chwilę nad miłością, jaką Bóg obdarzył i dalej obdarza człowieka, skoro zdobył się na takie poświęcenie.