Jestem Katolikiem
Drodzy Druhny i Druhowie
Zastanawiałem się, jaki tytuł nadać tym rozważaniom, bo chciałbym, żeby rozpoczęło to pewną serię. Od pewnego czasu udaje mi się śledzić historię Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Wynika z tego możliwość zagłębienia się w materiały historyczne sprzed lat. Warto zaznaczyć, że część z nich nie straciła nic ze swojej aktualności. Chciałbym Was zaprosić do wspólnego pochylenia się nad treściami, które formowały naszych przodków i pozwoliły im w dwudziestoleciu międzywojennym stworzyć silną organizację, której zadaniem było budowanie Polski Chrystusowej.
Na początek zajrzymy do wydanej w 1939 r. przez spółkę Ostoja pozycji: „Posłannictwo Katolickiej Polski”. W tej pierwszej części czerpania z historii pochylimy się nad tematem: „Jestem Katolikiem”.
Dziś chyba bardziej niż kiedykolwiek narażeni jesteśmy na myślenie o naszej wierze jako o czymś prywatnym. Bombardowani jesteśmy hasłami, które nawołują do zostawienia wiary w przestrzeni naszych świątyń i tego by nie angażować jej w życie polityczne i społeczne. Okazuje się jednak, że problem wcale nie jest nowy. Autor rozważań, do których sięgamy, próbuje ukierunkować podejście do tego problemu w następujący sposób:
„Należąc do Kościoła św., stanowiąc jego cząstkę tym samym bierzemy udział w jego pracach, przyczyniamy się do celu dla którego Kościół został ustanowiony. (…) Droga prowadząca do tego wzniosłego celu – to nieustanne udoskonalenie, postęp duchowy, od którego zależy postęp we wszystkich dziedzinach życia. Nie ma człowieka, który by należał tylko do jednej społeczności, np. tylko do Kościoła. My, Polacy należymy do rodziny do Państwa Polskiego do narodu polskiego. Każda z tych społeczności ma swoje specjalne cele, ma środki, za pomocą których do tych celów dąży. Człowiek jest całością, czyli, jak niektórzy określają – jednią. Nie może on powiedzieć: dziś niedziela więc Jestem katolikiem, jutro będę działał jako Polak, pojutrze jako obywatel Rzeczypospolitej Polskiej czyli państwowiec, potem jako członek rodziny, jako rolnik, robotnik itd. Cele wszystkich społeczności, do których należymy, łączą się ze sobą, stapiają się w jedno dążenie, stają się źródłem naszych marzeń, pragnień, czynów. U bezbożnika–wolnomyśliciela walka z Bogiem, wrogie nastawienie do Kościoła, wypływa również na jego czyny, życie nasze pozostaje pod wpływem wiary religijnej lub niewiary.”
Zamysłem autora tekstu jest więc pokazanie, że każdy z nas poprzez życie religijne staje się człowiekiem o określonych wartościach. Jeśli formacja przebiega w sposób autentyczny, jeśli rzeczywiście jest gruntowna, to musi rzutować na całe życie. Nie da się będąc uczciwym wobec samego siebie rozgraniczyć mojej relacji z Bogiem w czasie modlitwy, czy to liturgicznej, czy osobistej, od mojego bycia w świecie. Błędne spojrzenie na sprawę może wynikać z naszego błędnego zrozumienia tego, czym w swojej istocie jest religia. Przyznam szczerze, że pewne aspekty, poruszone w cytowanym dziele, dla mnie samego są pewnego rodzaju odkryciem. A więc czym jest religia?
„Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy zastanowić się nad istotą religii. Słowo religia pochodzi od łacińskiego słowa „religare” to znaczy „łączyć”. Przez religię rozumiemy połączenie człowieka z Bogiem. Na czym ta spójnia polega? Czy to jest tylko uczucie? Nie. jest to coś, co ogarnia całego człowieka, co go skłania do oddawania czci Bogu, do pełnienia jego woli. Mamy tu do czynienia i z przekonaniem czyli wiarą i z wolą i z uczuciem człowieka. Skutki działania religii na człowieka są ogromne. Pod jej wpływem, aby uczcić Boga, przypodobać mu się, człowiek stara się być lepszym, doskonalszym. Religia staje się siłą, przy pomocy której idziemy pod względem duchowym ciągle wzwyż. Sprawia ona, że zaprowadzamy w naszym życiu pewien ład, staramy się nie łamać przykazań bożych, patrzymy inaczej na życie, mamy chrześcijański światopogląd. Z tego wynika, że religia nie jest czymś oderwanym od życia, jest ona sprawą prywatną, to prawda, ale jest jednocześnie i sprawą społeczną. Wpływając na poglądy, przekonania ludzkie, tym samym wpływa ona na czyny, na sposób życia z ludźmi.”
W tym rozumieniu widać pewne połączenie dwóch porządków. Religia, która od strony formacji duchowej konkretnego człowieka w istocie swojej jest rzeczywiście sprawą prywatną, poprzez kształtowanie naszych postaw sprawia, że w określony sposób zachowujemy się w społeczeństwie. Dla przykładu możemy pomyśleć sobie choćby o kształtowaniu w sobie postaw związanych z traktowaniem drugiego człowieka. Jeśli kształtuję się w duchu miłości bliźniego i poszanowania zasad związanych z Katolicką Nauką Społeczną, a do tego założymy (co po słowach, które padły już wcześniej nie powinno zasadniczo być potrzebne w tym momencie), że moja formacja była uczciwa i gruntowna; to w przyszłości, jako potencjalny pracodawca, nie będę próbował się bogacić kosztem niesprawiedliwie opłacanego pracownika.
Warto podkreślić, że w tej relacji do drugiego człowieka, pierwszym i zasadniczym, ma być dla nas fakt, że każdy z nas jest dzieckiem Boga. Bez względu na jego obecną przynależność społeczną, partyjną, religijną, itp. W tej kwestii pewnie wiele mamy wszyscy do zrobienia. Warto, może z lekkim przymrużeniem oka, sięgnąć do jeszcze jednego fragmentu, w którym autor zestawia dwie postawy:
„Oto mamy przed sobą dwóch Polaków: komunistę – bezbożnika i rzetelnego katolika. Komunista ma tak zwane „klasowe nastawienie”. O wartości człowieka decyduje, według niego, przynależność do takiego czy innego stanu. Mówi on: „skoro nie jesteś proletariuszem jesteś moim śmiertelnym wrogiem”. Na nasze państwo patrzy komunista jako na państwo faszystowskie i dąży do przewrotu rewolucyjnego, aby zaprowadzić u nas rządy na wzór Sowietów. W oddanych partii komunistycznej robotnikach i chłopach widzi komunista jedynie „towarzyszy” bojowników rewolucji, opłacających składki na cele partyjne. Innym jest pogląd katolika. Każdy bliźni bez względu na to kim jest, do jakiego należy stanu – jest moim bratem. Mamy wspólnego Ojca, który jest w niebiesiech. Chrystus jest naszym nauczycielem i bratem. To poczucie braterstwa umacnia spojnię między ludźmi kto mówi: „chrześcijański”, czyli inaczej „chrystusowy” – ten mówi: „społeczny”.”
I może warto, tak już na sam koniec tego rozważania, zestawić się z tymi dwiema postawami. Na pierwszy rzut oka – my KSMowicze – od razu odnajdziemy się rzecz jasna w postawie rzetelnego katolika. Jednak czy po głębszym zastanowieniu nasza postawa rzeczywiście jest otwarta na każdego bliźniego? A może jeszcze czegoś brak w naszej ludzkiej formacji i tworzymy sobie taki nasz mały proletariat i zamiast na bliźnich skupiamy się tylko na towarzyszach?
Wikariusz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Suchym Lesie. Od 2018 roku Asystent Diecezjalny KSM Archidiecezji Poznańskiej oraz Asystent Oddziału KSM nr 96 w Suchym Lesie. W latach 2015 – 2018 Asystent Oddziału KSM nr 30 w Rawiczu. Dawniej związany z Oddziałem KSM nr 17 w Lesznie.