W SŁOWIE:

Drogą, którą muszę pójść i która jest najwłaściwsza, to pokora.

Pokorna dusza jest uboga w duchu – wyrzeka się wszystkiego, nie pragnie uznania, nie szuka pochwały.

Jeśli coś dobrego zrobiłam w życiu, wszystko było dziełem Boga.

W CZYNIE:

Bycie pokornym na pewno nie jest dziś w modzie. Ta cnota mało rozumiana i błędnie mieszana z brakiem inicjatywy czy poddaństwem, nie jest ceniona przez świat. W swoim CV chyba nikt o niej nie wspomina. Częściej widnieją tam takie cechy jak – otwartość, odpowiedzialność, komunikatywność, punktualność i wiele innych, którymi chcemy zdobyć przychylność. Czy pokora jest dziś ważna? Jak możemy ją realizować? Czy koniecznie musimy być „chodzącymi bilbordami”, które reklamują się dziesiątkami szkoleń, kursów, umiejętności i zdolności? Pokora nie jest oczywiście negacją ich zdobywania, ale sposobem ich posiadania i wykorzystywania.  Nie ma świętości bez pokory, nie ma realizacji innych cnót bez pokory.

Bł. S. Sancja świetnie to rozumiała. Urodziła się w Możdżanowie koło Ostrowa Wielkopolskiego, jako najmłodsze dziecko Augustyna i Marianny. Miała czterech starszych braci. Rodzice posiadali swój dom oraz spory majątek. Dali swoim dzieciom solidne pod każdym względem wychowanie i wykształcenie. Troszczyli się, aby w ich rodzinie autentyczne żyć wartościami chrześcijańskimi. Jej brat Eryk został kapłanem, natomiast Zbigniew pracował jako szanowany prawnik. W domu nie brakło także akcentów kultury wyższej oraz miłości do Ojczyzny. Sancja wyniosła z domu zamiłowanie do sztuki, literatury, a także umiejętność gry na fortepianie. Była osobą nietuzinkową, o szerokich horyzontach. Jej CV jeszcze przed rozpoczęciem studiów byłoby bardzo bogate. A przecież w Poznaniu rozwijała swe umiejętności lingwistyczne, ucząc się języka francuskiego i angielskiego. Udzielała się w sekcji charytatywnej Sodalicji Mariańskiej. W czasie studiów pojechała do Francji, aby podszkolić język przed końcowymi egzaminami na romanistyce, przy okazji zwiedzając spory kawałek tego kraju. Można powiedzieć, że Sancja nadzwyczaj trafnie pasowałaby do profilu niejednego współczesnego – ogromne umiejętności, szerokie spojrzenie, liczne kontakty, duże zaangażowania i wrodzony talent. Prawdziwy lider.

Dlaczego o tym piszę przy temacie pokory? Bo Sancja nigdy nie dawała nikomu odczuć, że pochodzi z rodziny dobrze sytuowanej. Ze względu na swój skromny sposób bycia i ubierania uchodziła raczej za osobę z niższych sfer. Starała się usunąć wszystko, co mogłoby stwarzać dystans pomiędzy nią a drugim człowiekiem. Nie zabiegała o ludzkie względy. W nowicjacie, po dwóch latach bycia w Zgromadzeniu, niewielu wiedziało, że ma ona wyższe wykształcenie, włada kilkoma językami i ma zdolności artystyczne. Jej współsiostry podkreślały, że s. Sancja przyjmowała ze spokojem i wdzięcznością uwagi czy nagany kierowane pod jej adresem, nawet gdy były niesłuszne. Często podejmowała prace i obowiązki, których inne siostry starały się unikać. Chciała być ostatnią. Dlaczego? Bo wiedziała, że to kim jest, co umie i co posiada jest od Boga, że sama z siebie nic nie może. Czy zmarnowała to czego się nauczyła? Nie, Pan Bóg potrafił wykorzystać w odpowiednim momencie jej umiejętności i talenty. Poznanie tej prawdy wyzwala z wszelkiego zabiegania o bycie w centrum, bycie pierwszym i najlepszym. To jest prawdziwa pokora, do której zaprasza nas dziś bł. s. Sancja.