Mama to słowo, które wywołuje wiele emocji, skojarzeń: nagle powracają najpiękniejsze wspomnienia, przed oczami mamy wiele scen, kiedy uśmiechnięci biegniemy i wtulamy się w jej ramiona. Tak przytula tylko mama.
Moglibyśmy wymieniać za co jesteśmy jej wdzięczni. Mówi się, że mama zastąpi każdego, ale nikt nie zastąpi mamy. Wiele podręczników i książek naukowych podkreśla jak wielka więź łączy dziecko z matką, ta więź jest tak silna, że nikt nie jest w stanie zastąpić dziecku matki, z którą żyło w symbiozie. Po narodzinach dziecko tak naprawdę czuję się bezpiecznie tylko przy mamie, ponieważ zna bicie jej serca, czuje jej zapach, w ten sposób rozpoznaje swoją mamę, wie w jaki sposób mama bierze na ręce i przytula, jest dla niego azylem bezpieczeństwa i stałości. Myślę, że z nikim nie mamy tak bliskiej i silnej relacji jak z mamą, potrzebujemy jej stałej opieki, jest wszystkim, kiedy płaczemy – uspokaja nas, kiedy stawiamy pierwsze kroki, jest niezwykle silną tarczą ochronną. Kobieta została obdarzona wspaniałym darem, bycie mamą, to niezwykły dar, matka każdemu dziecku oddaje siebie, każde dziecko zmienia kobietę, zmienia jej fizyczność, zmienia jej psychikę, ale także sposób patrzenia na świat.
W tym szczególnym dniu jakim jest Dzień Matki, chciałabym żebyśmy zastanowili się jaka jest moja wieź, relacja z mamą. Kim ona tak naprawdę dla mnie jest? Czy traktuje ją z szacunkiem? Czy wkurzam się, bo stale tylko „suszy” mi głowę w jakiejś sprawie, upomina, ostrzega. Może kolejny raz powtarza to samo, może się z nami kompletnie nie zgadza…? „My dorośli” zapominamy, że dla mamy jesteśmy nadal tymi małymi dziećmi. Nadal widzi w nas dziecko, które boi się podjęcia decyzji, wejścia w coś nowego, nieznanego. Nam wydaję się, że gada bez sensu i zawraca nam głowę, ale ona w ten sposób wyraża swój strach o swoje dziecko. Nie ważne czy ono ma 5, 15 czy 30 lat. Nasze mamy są różne, jedne kochane, są źródłem miłości, zawsze możemy na nie liczyć. Inne mamy mogą nas ranić, najczęściej poprzez słowa, burzą naszą emocjonalność, czujemy się niezrozumiani i nie tacy jak sobie wymarzyły. Jeszcze inne ranią swoimi nałogami, uzależnieniami, a przede wszystkim tym, że wpędzają nas w poczucie winy, z którym tak ciężko jest walczyć, bo towarzyszy nam tylko jedna myśl – czuje się niekochany/a. Inne mamy odeszły, a jeszcze innych nie znamy…
Jako dzieci zawsze chcemy być usłyszani i zrozumiani, nie ważne czy jest to trudna sprawa, czy po prostu chęć zabawy i poświęcenia czasu. Ale w każdym dziecku jest pragnienie bycia usłyszanym. Całkiem niedawno widziałam film pt. „Jestem”, dziecko uciekło z Domu Dziecka, do mamy, bo wciąż ufało, że przyjmie je z otwartymi ramionami tak, jak kiedyś, wracało kilka razy, żyło na własną rękę i ukrywało się, bo tak ją kochało, że czekało na miłość z jej strony, chciało usłyszeć, że jest kochane, a usłyszało, że ma się wynosić… Zderzenie jego miłości z brakiem miłości ze strony matki, jego łzy i słowa „moja mama mnie nie kocha”. Nosimy w sobie różne doświadczenia relacji z mamą. Od tych pięknych, po te, które w nas krzyczą.
Chciałabym podzielić się z Wami moim doświadczeniem, moja mama zmarła kiedy miałam 4 lata, dla dziecka nie jest to zrozumiałe i pewnie nigdy nie będzie. Teraz wiem, że od tamtego momentu, straciłam część siebie, której nikt nie jest w stanie mi odbudować. Wiele rzeczy we mnie „krzyczy”, bo od zawsze jest pustka, która tak bardzo boli. Po ludzku dziwnie jest rozmawiać z kimś kogo fizycznie nie ma, ale zawsze kiedy zdobędę się na odwagę, zastanawiam się czy mnie słyszy. Bo od dziecka jest we mnie pragnienie bycia usłyszanym.
Mamy bardzo różne doświadczenia życia, czasem takie, które naprawdę bolą, bo czegoś nam zabrakło, wtedy przypomnijmy sobie:
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie! Oto wyryłem Cię na obu dłoniach.
Ciężko jest żyć z pewnym brakiem, bo zawsze czujemy się jak Ci z końca maratonu, tacy na samym tyle, a z czasem też wiemy, że ból leczy się latami. Czasami nie rozumiemy działań rodziców – mam, złościmy się, ale może oni kiedyś nie byli tak kochani i zrozumiani jak chcieli być, dlatego nie umieją tej miłości nam przekazać, a swoje ograniczenia i bóle przerzucają na nas. To oczywiście jest trudne, ale nie może być ciągłym tłumaczeniem „bo ja nie potrafię”. Dlatego uczmy się kochać, bo to jest dla człowieka największe wyzwanie! Matka, jakakolwiek by nie była zawsze będzie naszą mamą, tą która dała nam życie. Choć czasami tak bardzo się złościmy, mamy tyle żalu, tyle niezagojonych ran, to nadal jest w nas słowo, które żyje, jest nim: mama.
Czy o matce można mówić, że była? Matka wciąż jest. Jeśli w czasie przeszłym, to niedokończonym, żywym, teraźniejszym, wiecznym. – ks. Jan Twardowski

Zastępowa KSM Archidiecezji Poznańskiej, Prezes Oddziału KSM nr 4 w Szamotułach. Od 2020 roku Członek Delegat Zarządu Diecezjalnego, Opiekunka Róż Różańcowych.