Drogie Druhny, Drodzy Druhowie!
Wchodzimy w przeżywanie najważniejszych tajemnic naszej wiary. W tym czasie wiele myśli krąży po głowie, z niepokojem patrzymy na to, co się dzieje na świecie, na cierpienie, w którym wiele naszych sióstr i braci bierze na siebie krzyż i na śmierć, w której na całym świecie ludzie łączą się z Bogiem.

Pewnie można zacząć przerzucać się liczbami, wielu zresztą próbowało to robić, pokazującymi, że może to nie aż taki wielki problem, że musimy stawić czoła o wiele większym wyzwaniom w naszej codzienności. Pewne jest to, że nagle kruchość ludzkiego życia dotknęła każdego z nas tak bardzo bezpośrednio, że nagle stajemy w świecie, w którym najgłośniej zdaje się mówić o walce o życie, o jego godności, wartości.

Nie tak dawno, Ojciec Święty Franciszek, podczas specjalnego nabożeństwa na Placu Świętego Piotra w Rzymie mówił:

W tym naszym świecie, który kochasz bardziej niż my, ruszyliśmy naprzód na pełnych obrotach, czując się silnymi i zdolnymi do wszystkiego. Chciwi zysku, daliśmy się pochłonąć rzeczom i oszołomić pośpiechem. Nie zatrzymaliśmy się wobec Twoich wezwań, nie obudziliśmy się w obliczu wojen i planetarnych niesprawiedliwości, nie słuchaliśmy wołania ubogich i naszej poważnie chorej planety. Nadal byliśmy niewzruszeni, myśląc, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie. Teraz, gdy jesteśmy na wzburzonym morzu, błagamy cię: „Zbudź się Panie!”

Dlaczego teraz przywołuję te słowa?

Po pierwsze dlatego, że przypominają mi one jak bardzo często stajemy obok Miłości Boga. Pamiętam gdy przed laty, jako uczeń technikum, brałem udział w tworzeniu inscenizacji Męki Pańskiej na ulicach rodzinnego Leszna, a później już jako alumn seminarium dwukrotnie powtarzałem to doświadczenie na poznańskiej ulicy Półwiejskiej. W tych chwilach, jako aktorzy mogliśmy doświadczyć czegoś niezwykłego – Męka Chrystusa nie na wszystkich robiła wrażenie – dla niektórych była sensacją, inni przechodzili obojętnie. Niby nic takiego, bo to przecież tylko inscenizacja, a jednak przychodziła myśl, że wtedy, dwa tysiące lat temu, było tak samo. I pewnie w naszych czasach, w wielu miejscach, w których Chrystus cierpi w naszych braciach, jest tak samo… A może bardziej było, aż do teraz.

Druga sprawa to lęk uczniów. Niewątpliwie był On wielki na wzburzonym morzu. Ale na pewno nie był mniejszy w czasie Wielkiego Piątku – bo wtedy odeszły nadzieje, zabrano mistrza, rozpadły się marzenia a uczniowie zostali sami. Tylko oni mogliby powiedzieć jakie uczucia im wtedy towarzyszyły, ile wątpliwości, ile pytań, jak bardzo byli przestraszeni… Pewnie dziś każdemu z nas, choć może w różnej mierze, towarzyszy takie doświadczenie: lęku, strachu, poczucia bezsilności; może ktoś zastanawia się, gdzie w tym wszystkim jest Bóg. I pewnie po ludzku każdy z nas ma do tego prawo. I może dobrze, że te pytania się rodzą, bo z nimi możemy zacząć wołać do Boga, prosząc o odpowiedź i wsłuchując się w to co On ma nam do powiedzenia.

I w końcu Trzecia najważniejsza rzecz. To pewność Bożej Miłości. Tej, która nigdy się nie kończy i zawsze zwycięża. To chyba najbardziej mi utkwiło z mojego „dzieła życia”. Pracę magisterską pisałem na temat kazań pasyjnych, czyli treści związanych z Męką Pańską. I wtedy jeszcze bardziej zobaczyłem, jak bardzo ważne jest to, że historia Chrystusa nie kończy się na Golgocie, że wtedy było by bez sensu, do niczego, że wtedy mój słuchacz mógł by najwyżej nabawić się depresji. Męka Chrystusa kończy się Zmartwychwstaniem. Każda noc kończy się wschodem słońca, każda burza kończy się piękną tęczą, zlęknieni apostołowie w łodzi są świadkami Mocy Chrystusa, a ci którzy w Wielki Piątek z przerażaniem się pochowali, w Niedzielę Wielkanocną usłyszą „Nie bójcie się“.

Niech więc nic nie zgasi naszej radości z Wielkanocy, może innej niż zwykle, może pierwszy raz w życiu przeżytej z dala od bliskich osób, przeżytej bez tak ważnego Pokarmu Eucharystii, ale jednocześnie z nadzieją, że nasz Bóg jest większy od pandemii i jeśli Mu zaufamy będziemy mogli zobaczyć Jego Moc.

Życzę Wszystkim Błogosławionych Świąt w domach – po to byśmy po ustaniu tej “nocy” mogli wspólnie cieszyć się naszym życiem.

Do zobaczenia wkrótce na KSMowych szlakach.