Bóg pragnie nas zbawić. Jak my możemy się do tego przyczynić? Żyjąc Eucharystią jak bł. Karolina, której wspomnienie niedawno obchodziliśmy.

Świadkowie w procesie beatyfikacyjnym Karoliny mówili tak:

„Sługa Boża miała szczególne nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu. Dlatego zawsze uczestniczyła we Mszy św. w każdy dzień święty, a bardzo często i w dzień powszedni, choć do kościoła od nas jest 4 kilometry, a droga nie jest dobra. Gdy była na Mszy św., zawsze przystępowała do Komunii św. Widziałam, że była wtedy bardzo skupiona. Widać było, że przyjmuje Pana Jezusa z wiarą i miłością. Zachęcała i nas, byśmy wcześniej wstały i szły do kościoła” (Maria Gulik) oraz „Sługa Boża w kościele, w czasie Mszy św. jak i przy przystępowaniu do Sakramentów św. zachowywała się bardzo pobożnie, ręce złożone, na twarzy widać było skupienie” (Jan Machalski)

czy też

„Po Komunii św. udawała się na stopnie ołtarza Najświętszego Serca i tu gorąco się modliła, zwłaszcza w pierwszy piątek. Patrzyłam na to” (Maria Gulik).

Pierwszym pytaniem, które powinniśmy sobie zadać po przeczytaniu tego tekstu, jest: do czego w życiu dążę? Odpowiedzią na nie może być tylko: do zbawienia, ponieważ jest to główny i w zasadzie jedyny cel życia chrześcijanina. Do tego stworzył i powołał nas Bóg. Umożliwił nam to w Swojej Śmierci i Zmartwychwstaniu.

Czym jest zbawienie? To wieczne uwielbianie Pana bez względu na wszystko. Nie wiemy dokładnie jak będzie to wyglądało: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (Kor 2,9). Często wypowiadamy się na temat Ojca i innych rzeczy dla nas zakrytych z wielką pewnością, zapominając, że większość z nich jest całkowicie nie do pojęcia dla jakiegokolwiek człowieka. Bóg jest naszym Stwórcą i kocha nas pełnią Miłości, dlatego sam fakt, że to On zapowiada nam wieczne szczęście jest wystarczającym powodem do wzbudzenia chęci osiągnięcia zbawienia.

Wracając do sedna sprawy, rodzi nam się kolejne pytanie: jak możemy osiągnąć zbawienie? Odpowiedź jest bardzo prosta, choć nie do końca zgodna z duchem naszych czasów. Możemy zostać zbawieni poprzez radykalizm. Nie chodzi tu o znaczenie, które nadają temu słowu media czy o zabijanie niewiernych w imię jakiegoś boga, ale o to, co głosił Pan Jezus, czyli radykalizm ewangeliczny. Wyraża się on również w radach ewangelicznych: czystości, posłuszeństwie i ubóstwie. „Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mk 10,21).

Mówienie, że nie chodzi o to, żeby pozbawić się środków do życia było by już zaprzeczeniem radykalizmu. Jeżeli ktoś uważa to za drogę do zbawienia, śmiało może to zrobić. Święci dają nam przykład (Aleksy, Szymon z Lipnicy, święci pustelnicy i Ojcowie Pustyni). Należy jednak pamiętać, że Bóg jest Ojcem życia, a szatan śmierci, więc nie możemy sprowadzić śmierci na siebie samego.

Rady ewangeliczne można realizować nie tylko przez życie w zakonie lub poprzez kapłaństwo. Zapewne większość z nas powołanych jest do życia świeckiego – w małżeństwie lub w bezżeństwie. W takim stanie również można kierować się czystością, ubóstwem i posłuszeństwem, chociaż tu przyjmie ono inny wymiar niż w stanie konsekrowanym.

Taki sam radykalizm wyznawała Karolina. Nie była przecież siostrą zakonną, a żyła w czystości, ubóstwie oraz posłuszeństwie i to w stopniu heroicznym. Takie postępowanie pozwoliło jej stanąć naprzeciw rosyjskiego żołnierza oraz rzucić mu wyzwanie, wygrywając wieniec życia.

Skąd zwykła, prosta, wiejska dziewczyna posiadała siły, by móc sprostać – jak to określił były Asystent Generalny KSM ks. Kucharski – zorganizowanemu złu? Można powiedzieć, że historia Karoliny była niczym życie Hioba i każdego z nas, polem walki największego Dobra z najgorszym złem. Żaden człowiek nie jest w stanie sam sprostać szatanowi, nawet Pan Jezus podlegał pokusie.

Odpowiedź na zadane pytanie pojawia się w cytatach na samym początku artykułu. Karolina żyła Sakramentami, a szczególnie Najświętszym Sakramentem, najcenniejszym skarbem Kościoła. W Eucharystii zamknięty jest Bóg, który znajduje się tam realnie. Nie widać Go ani nie czuć, ale dzięki wierze możemy być pewni Jego obecności. Dlatego Msza św. nazywana jest „sakramentem miłości”. Jest to największa tajemnica Kościoła zaraz po Wcieleniu i Zmartwychwstaniu Jezusa. Ojciec nie zostawił nas z powrotem samych, ale został z nami aż do końca świata. Wszechmogący i nieskończony Bóg ograniczył się nie tylko do niemowlaka, ale uniżył się jeszcze bardziej, przyjmując postać przedmiotu – chleba, z którym każdy może zrobić, co chce.

Dlaczego to Eucharystia daje nam umocnienie do walki ze złem? Jak powiedzieliśmy wcześniej, w Najświętszym Sakramencie przebywa realnie Bóg. Wspominaliśmy też, że naszym życiowym celem jest zbawienie. Msza św. jest sakramentem, w którym antycypujemy (uczestniczymy w czymś, czego jeszcze nie ma dla nas) w szczęściu Nieba. Liturgia jest sprawowana na chwałę Pana, dlatego  rzeczywistość Królestwa Niebieskiego określa się mianem liturgii niebiańskiej. Całą Mszę św. przenika działanie pełnej Trójcy św. (ponieważ Trójca Najświętsza zawsze działa wspólnie). Z tego względu, uczestnicy Eucharystii nie tylko chwalą Boga, ale stają się mocą jednoczącej duszy Kościoła – Ducha Świętego, jednym ludem, jednostkami w jedności: „Pokornie błagamy, aby Duch Święty zjednoczył nas wszystkich, przyjmujących Ciało i Krew Chrystusa” (II Modlitwa Eucharystyczna).

W Komunii św. przyjmujemy do naszego serca Boga (przez żołądek do serca) i łączymy się dzięki  działaniu Ducha św. w jedność. Eucharystia nie ma zatem działania tylko wertykalnego, ale i horyzontalne. Zasadniczo więc, jeśli uczestniczysz we Mszy św. razem ze znienawidzonym sąsiadem, jesteś z nim bliżej niż mógłbyś być z kimkolwiek na Ziemi w jakiejkolwiek innej sytuacji, nawet z własną żoną czy mężem.

Eucharystia jest wersją demo Nieba. Maksimum tego, co możemy osiągnąć przed śmiercią. Ważne, abyśmy w niej uczestniczyli z własnej, nieprzymuszonej woli, bo tylko to zaostrzy nam apetyty na życie wieczne.

Gdy wiemy już, czym jest Msza św., powinniśmy się zastanowić, jaki mamy do niej stosunek. Przytoczę tu jeden z najczęściej powtarzających się cytatów w Poznańskim Wzrastaniu i Servitusie:

„Czyż nie niósłbyś złotych ziarenek z najwyższą uwagą, by ci żadne nie zginęło i byś nie poniósł szkody? Tym bardziej zatem winieneś uważać, żebyś nawet okruszyny nie zgubił z tego, co jest o wiele droższe od złota i innych szlachetnych kamieni” (św. Cyryl Jerozolimski, Katechezy mistagogiczne).

Święty Cyryl daje nam konkretny przykład – mając garści pełne malutkich bryłek złota, każdy z nas niósłby je z największą uwagą, ponieważ pieniądze są bardzo cenne. Często się zdarza, że szczególnie księża i ministranci, w ogóle nie przejmują się Najświętszym Ciałem Pana Jezusa, traktując je jak oprawcy pod krzyżem.

Niemniej jednak te wypadki dotyczą tylko jakiejś części wiernych. Dla większości ważna jest inna kwestia – stosunek do Komunii św. Warto uświadomić sobie fakt, że przyjmując Pana Jezusa do serca, stajemy się Jego gospodarzami. Powinniśmy podziękować Mu, że zechciał do nas przyjść, adorować Go i powiedzieć „kocham Cię”. Przez te kilka minut jesteśmy tabernakulum, w którym zamieszkał sam Bóg. Jest On naszym skarbem, którym mamy się dzielić z innymi ludźmi, szczególnie z tymi, którym Go brakuje. Tak robiła Karolina i tak powinniśmy robić my, jeśli chcemy zdobyć Niebo, bo (jakkolwiek by to nie brzmiało): „A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” (Mt 11,12). Do Nieba idą tylko ludzie radykalni.

Kończąc, nawiążę po raz kolejny do słów byłego Asystenta Generalnego KSM:

„Piękny jest Bóg. Bóg jest piękny. Piękny jest Bóg. Genialny. Niesamowity” (ks. Kucharski, Piękny jest Bóg. A Ty?).

Bóg jest pięknem najwyższym, które nie potrafi pozostać w ukryciu lub zachwycać samo siebie. Ono musi znaleźć ujście w Jego działaniu: w Eucharystii oraz w Męce i Śmierci krzyżowej, dalej w Zmartwychwstaniu, także w życiu Karoliny i w jej śmierci, w naszych życiach i naszych śmierciach. Bóg daje nam za przykład Karolinę. Daje nam wszystkie potrzebne narzędzia, ponieważ chce naszego zbawienia.