W tym tygodniu będziemy towarzyszyć Chrystusowi podczas Jego męki w tajemnicach bolesnych.

Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu

A sam oddalił się od nich na odległość około rzutu kamieniem, padł na kolana i modlił się tymi słowami: «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Wszakże nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» (Łk 22,41-42)

Pan Jezus doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co Go czeka. Już od najmłodszych lat wiedział, jaki jest cel Jego przyjścia na Ziemię. Znał Swoje powołanie, które było wynikiem Bożego planu zbawienia ludzkości. Miał w sobie cząstkę człowieczeństwa, co oznacza, że odczuwał ból i cierpienie tak samo jak my. Za chwilę mieli przyjść po Jezusa strażnicy, aby skazać Go na śmierć, ale On nie próbował uciekać. Postanowił pomodlić się i całą ufność złożył w Ojcu. Z pokorą przyjął Bożą wolę. Prawdopodobnie – jak każdy z nas – ucieszyłby się, gdyby ominęła Go męka, a życie było by przyjemne. Mimo to wierzył w nieomylność Boga, pozwalając, by wypełniła się Jego wola.

W życiu każdego z nas pojawiają się „ciemne chmury”. Zło jest częścią tego świata i nie oszczędza nikogo. Tylko od nas zależy, czy poprosimy Boga w modlitwie, aby pokierował tym, co się dzieje wokół, czy „zaśniemy”, oddając się pokusie. Ponadto, Dobry Ojciec przygotował plan na życie moje i Twoje, ale czy mamy odwagę powierzyć Mu „stery” swojego losu? Odpowiadając, na to pytanie warto pamiętać o następującym zdaniu św. Augustyna: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystko jest na właściwym miejscu”.

Biczowanie Pana Jezusa

Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając, oddawali Mu hołd. (Mk 15,19)

Żołnierze zaprowadzili Syna Bożego do Piłata, który wydał wyrok skazujący Go na śmierć i uwalniający Barabasza, po czym udali się do pretorium. Tam cały oddział szydził z Jezusa i bił Go biczem. Chrystus jest bezbronny, poniżony, samotny i skrzywdzony. Można by nawet powiedzieć, że stał się „wrakiem człowieka”, a wszystko to stało się przez ludzi i dla ludzi. Bóg zniżając się do naszego poziomu, będąc z nami na równi pokazuje jak bardzo nas kocha.

Ale czy my potrafimy kochać siebie na wzajem? Na każdym kroku możemy spotykać się z przemocą – zarówno słowną jak i fizyczną. Jak wtedy reagujemy? Pomagamy czy odchodzimy, podobnie jak uczynili to Apostołowie? A może to nam zdarza się być sprawcami? Następnym razem za nim kogoś skrzywdzimy, pomyślmy o Jezusie. Czy Jemu też potrafilibyśmy zadać taki ból, jaki sprawiamy bliźnim? Jezus uczy nas także, aby miłować swoich prześladowców i nieprzyjaciół.

Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa

Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: «Witaj, Królu żydowski!» (Mk, 15, 16-20)

Żołnierze, aby jeszcze bardziej upokorzyć i zranić Jezusa, założyli Mu na głowę koronę cierniową. Chrystus podczas rozmowy z Piłatem był nazywany „królem żydowskim”. Między innymi o to oskarżał Go tłum, który wyznał, że ich jedynym panem jest cesarz rzymski. Syna Bożego uznawali za zwykłego kłamcę, ponieważ nie rozumieli Jego „królewskiego pochodzenia”. On jest Władcą nie z tego świata – to znaczy, że sprawuje rządy w Królestwie Niebieskim.

Powinien być też przede wszystkim Panem naszego życia. Kiedy zaniedbujemy relację z Bogiem, ranimy Go tak samo mocno jak korona cierniowa, a może nawet bardziej. Dlatego ważne jest dbanie o poranną i wieczorną modlitwę, o lekturę Pisma św. czy o niedzielną Mszę św. Ile razy coś było ponad Bogiem w naszej hierarchii wartości? Czujemy potrzebę Jego obecności na każdym kroku?

Droga Krzyżowa Jezusa

Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. (Łk 9,23)

Wymęczony Jezus bierze krzyż na ramiona i rozpoczyna swoją drogę na Golgotę. Szedł za nim wielki tłum, a w nim płaczące kobiety. Polecił im, aby nie przejmowały się Jego losem, lecz swoim. Nawet w takiej chwili nie chciał współczucia, tylko sam je okazywał. Gdy nie radził sobie z ciężarem na barkach, żołnierze zmusili niejakiego Szymona z Cyreny, aby Mu pomógł. W pewnym momencie pojawiła się także niewiasta imieniem Weronika, która otarła Jego zmęczoną twarz, brudną od krwi i potu. Większość ludzi zwątpiło w Chrystusa, ale znalazło się kilkoro dobrych osób. Jezus upadł wiele razy i tyle samo razy powstał. Szedł dalej pomimo bólu i zmęczenia. Dążył bez zawahania do celu, jakim było zbawienie ludzkości i pokonanie śmierci.

W naszym życiu i na drodze do świętości również zdarzają się przeszkody i upadki. Nigdy nie możemy się poddać i pogrążyć w grzechu. Wszystkie złe chwile kiedyś się kończą, ponieważ Bóg zawsze jest blisko i obdarowuje nas wspaniałymi ludźmi. Nie wolno nam wątpić w Jezusa. Jeśli chcemy dotrzeć do Nieba, musimy stale pracować nad sobą i przybliżać się do Chrystusa. Potrafisz odnaleźć w pamięci sytuację podobną do Twojej własnej „drogi krzyżowej”? Jak wtedy się zachowałeś?

Śmierć Jezusa na krzyżu

A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lema sabachthani», to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mk 15,33-34)

Jezus po dotarciu na szczyt Golgoty został obdarty z szat i przybity do krzyża. Obok niego znalazło się dwóch złoczyńców. Jeden z nich zadrwił z Chrystusa mówiąc, aby wybawił Siebie i ich, na co drugi skarcił go, pytając czy nie boi się Boga. Syn Boży obiecał mu, że znajdzie się razem z Nim w Niebie. Kiedy wyzionął ducha, świat ogarnął mrok. Śmierć Jezusa wcale nie oznacza końca. On odkupił grzechy ludzkości, dając nam zbawienie. To jest właśnie początek.

Brak Boga w naszym życiu sprawia, że wszystko jest ciemne, puste, nijakie. Potrzebujemy Go, aby nadawał sensu. Ta scena ma nas uświadomić o Bożej łasce. Nigdy nie jest za późno, aby się nawrócić. Chrystus kocha nas tak mocno, że oddał swoje życie za nasze grzechy. Nasze grzechy przybiły Go do krzyża, ale zgodził się na to z miłości. Nie ma większej siły od niej. Odwzajemniasz to uczucie? Dziękujesz Bogu za to, co zrobił dla Ciebie? Stale się nawracasz w sakramencie pokuty i pojednania?