Lampki na choinkach i w witrynach sklepowych rozjaśniają coraz dłuższe i chłodniejsze wieczory. O poranku, gdy na dworze budzi nas zimne powietrze, ciemność ustępuje jasności, która wydobywa się ze świec i lampionów przyniesionych do kościoła na roraty. Później światło niesiemy do naszych domów, miejsc pracy i nauki. Nie tylko to z lampek, ale również to bijące z naszych serc – owoc porannego zasłuchania w Boże Słowo.

Przyjąć Słowo, by Ono wydało owoc, by nie zatrzymywać Go tylko dla siebie, ale dzielić się z każdym napotkanym człowiekiem. Żeby tak było, Słowo musi stać się Ciałem, trzeba odpowiedzieć fiat na Dobrą Nowinę i przyjąć ją do siebie.

By Słowo stało się Ciałem, musimy mieć możliwość je usłyszeć. Jezus rodzi się wśród nocnej ciszy. Mimo rozgardiaszu związanego ze spisem ludności i brakiem miejsc w Betlejem, w stajence jest cisza. Tam wszyscy oczekują na najważniejszy moment. Wszyscy trwają w nadziei. Modlitwa i cisza, zwłaszcza ta w nas, objawiająca się pokojem, pozwala wyraźniej usłyszeć i zobaczyć, że oto niebawem nastanie jasność, bo na świat przyjdzie Zbawiciel. On to swoim blaskiem rozjaśni każdy mrok naszego życia. Pozwoli, byśmy w Jego świetle zobaczyli otaczających nas ludzi, byśmy mogli na chwilę przystanąć i spotkać się z drugim, widząc go takim jakim jest. Trzeba go tylko przyjąć do siebie.

Czas spotkania

Kolejne Boże Narodzenie sprzyja naszym dłuższym i głębszym spotkaniom w gronie rodzinnym. Na stole stoi zapalona świeca, przy niej na sianku leży opłatek. Rozpoczyna się czytanie Łukaszowej Ewangelii, o tym jak na świat przychodzi Syn Boży, jak położony jest w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (por. Łk 2, 6n).

Blask płomienia rozjaśnia oblicza zgromadzonych przy wspólnej wieczerzy. Ich twarze często odmienione, i choć nieraz zmęczone, bije z nich nadzieja. Podczas wzajemnego łamania się opłatkiem, tak jak płomień pozwala nam dostrzec prawdziwe oblicze naszych bliskich, tak żar płynący z serc dzięki miłości Jezusa, daje nam możliwość spojrzenia na każdego z obecnych w perspektywie naszego Zbawiciela. Jest to perspektywa otwartości, przyjęcia bliźniego takim jaki jest, perspektywa miłości i odpowiedzialności.

Refleksja nad Bożym Narodzeniem

fot. pixabay.com

Czytamy dalej u Łukasza – gdy pasterze przyszli do Betlejem znaleźli Miłość, czyli całą świętą rodzinę, Maryję, Józefa i Niemowlę. Podobnie jak pasterze, odnajdujemy między sobą Jezusa. Składając życzenia, przestajemy widzieć siebie, ta chwila bycia sam na sam z tą właśnie osobą, a pomiędzy nami Jezus. Ten który przychodzi, by przynieść światu pokój. Ale jest też puste miejsce. Niegdyś zajmował je ten, który teraz jest nieobecny. A może za jakiś czas zajmie je ten, który jest jeszcze nieobecny. To puste miejsce jest nie tylko przy stole, widoczne, ale także w naszych sercach.

Tam także pojawia się Ten, który pierwszy zmartwychwstał. Po Wigilii rozdajemy sobie prezenty. Małe upominki lub spore paczki, w każdym coś wyjątkowego, kawałek mnie dla ciebie, moje wyrzeczenie, by móc ofiarować tobie coś niebanalnego, by było to właśnie dla konkretnego Ciebie. Podobnie Chrystus narodził się dla każdego z nas, jest darem Ojca dla ciebie, dla mnie, dla każdego któremu potrzebna jest miłość. Przed północą w parafialnym kościele trwa nadal oczekiwanie, gromadzą się powoli wierni, zajmują miejsca, coraz więcej z nich stoi. Nie przychodzą sami. Przychodzą z rodzinami, przyjaciółmi, z nadzieją. Idą jak pasterze do żłóbka, za chwilę narodzi się Jezus… przygotowali się na Jego przyjęcie.