Wielu osobom słowo to kojarzy się głownie ze średniowieczem. Czy warto przywoływać je w dzisiejszych czasach?

Dziesięcina, czyli dziesiąta część dochodów przekazywana na rzecz Kościoła w formie materialnej lub pieniężnej. Przeznaczana była głównie na utrzymanie duchowieństwa. Genezy tej daniny doszukiwać się możemy w Starym Testamencie. To tam, w Księdze Powtórzonego Prawa pojawia się dziesięcina roczna i dziesięcina trzeciego roku. Część z tych ofiar składana była Bogu, część przypadała lewitom, a część ubogim. W Księdze Rodzaju dziesięcinę składał Abraham, a potem Jakub. W Nowym Testamencie możemy odnaleźć kilka fragmentów wskazujących na to, że powinniśmy być gotowi na zaspokojenie potrzeb Kościoła. W prawodawstwie podatek ten pojawił się w średniowieczu i utrzymał się aż do XIX wieku. Dziś dziesięcina praktykowana jest głównie w Kościołach protestanckich.

Historia, która trwa

Niektórych może to zszokować, ale dziesięcina to nie kwestia przeszłości. Oczywiście obecnie nie płacimy tego rodzaju podatku. Dziesięcina przekształciła się jednak w daninę. Daninę, którą nikt się nie chwali, którą przekazuje się nie oczekując nic w zamian.

Osobiście znam kilka osób, które stosują dziesięcinę. Dowiedziałem się o tym albo przez przypadek albo w czasie jednej z KSM-owych formacji. Parę lat temu myślałem, że jest to tylko kilka osób. Trafiłem jednak na artykuł w Gościu Niedzielnym, z którego dowiedziałem się, że dziesięcina to rzecz powszechna. Nie widać jej tylko dlatego, że ludzie się nią nie chwalą.

Dlaczego dawać?

Powodów może być wiele. Gdy zastanawiałem się, jak uargumentować dawanie dziesięciny, jako pierwsze do głowy przyszło mi zdanie często powtarzane przez KSM-owiczów i nie tylko:

Wszystko, co mam, należy do Boga.

Skoro tak, to dlaczego jest ci tak ciężko podzielić się tym z innymi? Czy Bóg nie chciałby abyś pomógł drugiemu człowiekowi?

Zadaniem chrześcijanina jest czynienie dobra. Możemy pomagać fizycznie, poprzez dobre uczynki. Niektórzy potrzebują jednak pomocy finansowej. Nie stać ich na leczenie, czy zapewnienie godnego życia. Inni są pełni zapału do pomocy, lecz brakuje im pieniędzy, by tym dobrem się dzielić. Można zatem i pośrednio przyczynić się do czynienia dobra finansując czyjąś działalność. To, co mamy, możemy wykorzystać do czynienia dobra. To, czym się dzielimy, może okazać się narzędziem apostolstwa, które wskazuje ludziom drogę Dobrej Nowiny.

Te wszystkie argumenty wydają się banalne. Są przecież tak oczywiste. Skoro tak, to dlaczego tak ciężko wcielić je w życie?

Ostatni argument może wydawać się nieco egoistyczny. Wymieniam go na końcu, bo jest on istotnym czynnikiem pomagania innym, ale nie może być najważniejszy. Bóg darzy swoim błogosławieństwem wszystkich, którzy spełniają Jego wolę. Jak to tłumaczył ksiądz, którego kazanie pamiętam z dzieciństwa:

za każde 2 złote, które oddasz Bogu, on da ci 4.

Bóg błogosławi pracownikom swojej winnicy. Ich prace przynoszą większe efekty, ich życie wypełnia pomyślność i szczęście. W Internecie można znaleźć wiele świadectw tego, że Bóg daje więcej tym, którzy pomagają. Okazuje się, że tym, którzy dają przybywa. Zarówno majątku, jak i pomyślności, czy radości. Jeśli dzielisz się z innymi, Bóg da ci więcej, byś dawał jeszcze więcej.

Może zabrzmi to kontrowersyjnie, ale powiedziałbym, że każda złotówka, którą czynisz dobro, zbliża cię do Boga.

Dziesięcina

fot. flickr.com/wlodi

Ile i komu dawać?

Spotkałem się z różnymi poglądami. Niektórzy uważają, że musi być to dokładnie 10% zarobków. Nie mniej, nie więcej. Inni wyznaczają sobie stałe kwoty. Jeszcze inni oddają część z tego, co im zostaje. Każdy też wspomaga kogoś innego. Jedni przekazują pieniądze na fundacje, inni pomagają ubogim, a jeszcze inni uważają, że dziesięcina powinna być w całości przekazana Kościołowi.

Jakie jest najlepsze rozwiązanie? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. W 2 Liście do Koryntian możemy przeczytać:

Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg (9,7).

Widzimy zatem jasno, że najważniejsze to dzielić się zgodnie ze swoim sumieniem.

Jeśli potrzebujesz podpowiedzi, to pozwolę sobie podzielić się swoim sposobem. Właściwie jest to podejście, do którego zachęcał ks. Zbigniew na jednym ze szkoleń dla Instruktorów. Sprawa jest dosyć prosta. Od tego ile zarabiasz (czy to jako pensję, czy to jako kieszonkowe) odejmij wydatki konieczne (podatki, rachunki za wodę, gaz, telefon, sieciówkę). 10% tego, co ci zostanie, przeznacz na dziesięcinę. Które wydatki są konieczne, komu przekazać pieniądze? Tutaj trzeba zapytać swoje sumienie. Osobiście do wydatków koniecznych wliczam podatki, rachunki za wodę, gaz, prąd, śmieci, telefon, lekarstwa i wizyty u lekarzy. Dziesięcinę przekazuję w formie ofiary w czasie Mszy Świętej, przelewu na rzecz fundacji, darowizny materialnej itd. Ksiądz Zbigniew proponował, aby część tej kwoty przeznaczyć również na osobisty rozwój duchowy. Zaliczały się do tego opłaty za rekolekcje, prenumerata jakiegoś katolickiego pisma itd. Osobiście nie stosuję tej metody choć również gorąco do niej zachęcam. Oczywiście jeżdżę na rekolekcje, szkolenia, staram się czytać książki i gazety. Jednak nie wliczam ich ani w koszty konieczne, ani w dziesięcinę.

Jeszcze raz podkreślam. Moim zdaniem nie ma sposobów lepszych czy gorszych. Każdy powinien dawać tyle, ile podpowiada mu serce.

Czy żeby dawać trzeba być zamożnym?

To pytanie zostawiłem sobie na koniec, jako swego rodzaju podsumowanie. No właśnie. Mi, jako osobie po studiach, która już pracuje, mówi się oczywiście łatwiej. Ale czy oznacza to, że gimnazjalista, licealista, czy student nie może dawać dziesięciny? Żeby dawać trzeba mieć. Czy to oznacza, że dziesięcinę mogą dawać tylko zamożni?

Oczywiście, że nie. Podam prosty przykład. Właśnie czytasz artykuł na Servitusie. Oznacza to, że masz jakieś urządzenie, które może go wyświetlić (komputer, laptop, tablet, smartfon). Oznacza to również, że masz Internet. Dalej idąc można dojść do wniosku, że masz w domu prąd, masz co jeść, co na siebie włożyć. To wszystko czyni cię zamożniejszym od ogromnej liczby ludzi na świecie. Dla nich to ty jesteś zamożny.

Dziesięcina to nie stała, wielka kwota. To 10% z tego, co masz. Masz 1000 zł? Oddaj 100. Masz 50 zł? Oddaj 5. Kwoty wydają się śmieszne. Ale pamiętajmy, że jeśli 1000 osób odda 5 zł, to ktoś otrzyma ich 5000.

Zachęcam cię zatem do podzielenia się tym, co masz. To wszystko i tak należy do Boga. Pamiętaj, że im wcześniej zaczniesz pomagać, tym więcej dobra uczynisz. Najlepszym podsumowaniem będzie kolejne zdanie z 2 Listu do Koryntian:

A Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając wszystkiego i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre uczynki.