Kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, do tego i Ja się przyznam przed moim Ojcem, który jest w niebie (Mt 10,32)
Zapewne większość z Was domyśla się o jakiej Weronice mam zamiar dzisiaj pisać. Dla pewności jednak wspomnę, że nie chodzi tutaj o mnie, ani też o pozostałe Weroniki z KSM-u, które serdecznie pozdrawiam.
Pragnę przybliżyć postać kobiety, która odegrała ważną rolę podczas Drogi Krzyżowej Jezusa na Golgotę, ukazując nam w ten sposób wartość i piękno bezinteresownej pomocy bliźnim.
Tak, chodzi o św. Weronikę z Jerozolimy. Trudno dokładnie określić, kim w ogóle była ta kobieta. W Piśmie Świętym niestety brak jakichkolwiek informacji o niej. Istnieje wiele legend i apokryfów, które na różne sposoby ukazują św. Weronikę. W niektórych tekstach utożsamiana jest z kobietą cierpiącą na krwotok, która została uleczona przez Jezusa po uprzednim dotknięciu się Jego płaszcza (Mk 5,25-34). Według chrześcijańskiej tradycji ludowej była ona jedną z kobiet płaczących nad Męką Chrystusa. Jednak tradycja religijna przypisuje tej postaci otarcie zakrwawionej twarzy Zbawiciela i poświęca jej VI stację Drogi Krzyżowej. Na tym właśnie obrazie bohaterki dzisiejszego artykułu skupmy się dziś, w Wielki Piątek.
Znaczenie gestu Weroniki
Na pierwszy rzut oka mogłoby się nam wydawać, iż to, co zrobiła Weronika nie było niczym szczególnym. Jeśli jednak głębiej przeanalizujemy jej postawę, z pewnością zauważymy ogromne bogactwo i ważność gestu otarcia twarzy Jezusa. Trzeba zacząć od uświadomienia sobie, iż czyn ten na pewno nie był dla niej łatwy. Weronika nie zważała jednak na trudności, nie bała się żołnierzy, nie myślała o tym, co powiedzą ludzie. Nie była też jednym z wielu biernych gapiów, dla których Męka Chrystusa stanowiła tylko i wyłącznie ciekawe widowisko, w którym Jezus grał główną rolę. Weronika w zeszpeconej twarzy Mistrza dostrzegła przede wszystkim Człowieka potrzebującego pomocy. Widziała Jego cierpienie, zmęczenie, wyczerpanie i postanowiła działać. Bez wątpienia możemy ją nazwać kobietą czynu. Podczas Drogi Krzyżowej Jezus spotkał też wiele innych kobiet, między innymi płaczące Niewiasty, które lamentowały nad Jego losem i załamywały ręce. Żadna z nich nie wykazała się taką odwagą jak Weronika. Tylko ona jasno i wyraźnie pokazała, że MIŁOŚĆ to przede wszystkim CZYNY, a nie puste słowa czy obietnice. Kochające i współczujące serce Weroniki, widząc potrzebującego człowieka, skłoniło ją do natychmiastowego działania. Jezus nagrodził jej gest. Ofiarował swoje oblicze, które w cudowny sposób odbiło się na chuście, tworząc wizerunek achiropita (niestworzony ludzką ręką).
Cudowne właściwości chusty
Przeznaczeniem chusty było ukazanie ludziom wierzącym (…) oblicza, które ucieleśnia tajemniczy cud przemiany Boga w człowieka – jak pisała Massimo Centini w książce “W poszukiwaniu Weroniki”. Chusta była również symbolem mocy Chrystusa. Istnieje apokryf głoszący, iż Weronika dzięki swojej chuście uzdrowiła cesarza Tyberiusza, cierpiącego na poważne schorzenie, z którego lekarze nie byli w stanie go wyleczyć. Tyberiusz zaledwie spojrzał, wyzdrowiał (“Śmierć Piłata, który skazał Jezusa” L. Moraldi). Cud ten, jak i wiele innych związanych z chustą św. Weroniki, jest dowodem na to, iż jeden gest miłosierdzia i pomocy potrzebującemu człowiekowi przynosi wiele dobra. Powinniśmy o tym pamiętać i starać się ją naśladować.
Jak być Weroniką?
Jak zatem stać się Weroniką? Zmiana imienia nie będzie konieczna. Bycie Weroniką rozpoczyna się już od najmniejszych czynów miłosierdzia, pocieszenia, dobrej rady czy uśmiechu. Nie jest też konieczne posiadanie chusty, gdyż mamy serca. To one mogą być płótnem, na którym widnieje oblicze Jezusa. By tak się stało, musimy spełnić podstawowy warunek – nasze serca muszą być czyste. Tak, jak biała była chusta Weroniki. Na brudnym materiale trudno cokolwiek odbić. W brudnym od grzechów sercu trudno znaleźć miejsce dla Jezusa. Właśnie dlatego warto trwać w łasce uświęcającej. Przyjmując Komunię Świętą zapraszamy Jezusa do swych serc i pozwalamy Mu w nich zamieszkać. A jeśli Jezus będzie w naszych sercach, my sami staniemy się Jego odbiciem. Naszą misją jest, by upodabniać się do Boga. Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec Niebieski (Mt 5, 48). Może nam w tym pomóc uprzednie upodabnianie się do świętych czy błogosławionych, którzy są dla nas pięknym wzorem do naśladowania.
I na koniec…
Wróćmy jeszcze do Weroniki. Zapewne interesuje Was, jak skończyły się jej losy. Według tradycji poślubiła ona Zachariasza – postać z Ewangelii wg św. Łukasza. Małżonkowie przybyli razem do Francji, gdzie zwierzchnik celników rozpoczął życie pustelnicze, a jego żona podróżowała i ewangelizowała. Nie zamknęła się w domu, nie schowała chusty przed innymi, nie popadła w pychę z powodu cennego daru od Jezusa… Wręcz przeciwnie – wyszła do ludzi, dzieliła się z nimi swoją radością, opowiadała im o Bogu i jak najlepiej wykorzystywała to, czym została przez Niego obdarowana. Taka postawa także jest godna naśladowania. Nie powinniśmy kończyć szerzenia miłosierdzia tylko na jednym dobrym uczynku, lecz kontynuować to dzieło. Nie powinniśmy chować się przed ludźmi, kryć bogactwa, które otrzymujemy od naszego Pana, ani też reagować obojętnością na problemy innych. A przede wszystkim nie powinniśmy wstydzić się swojej wiary, miłości do Jezusa czy też przynależności do KSM-u czy innych wspólnot! Tak wiele rzeczy nie powinniśmy, co zatem mamy czynić? Po prostu dzielić się wiarą jak chlebem!
Zatem GOTÓW do naśladowania postawy św. Weroniki? GOTÓW do niesienia bezinteresownej pomocy bliźnim i szerzenia chrześcijaństwa w swoim otoczeniu? Ja jestem GOTOWA, a Wy?
Dawniej Zastępowa KSM Archidiecezji Poznańskiej, członek Oddziału KSM nr 93 w Mchach. W przeszłości Redaktor naczelna Servitusa oraz Poznańskiego Wzrastania.