Byłem na Marszu Niepodległości, nie wstydzę się tego, a wręcz jestem z tego dumny.
Już w drodze powrotnej z Marszu znajomy w SMS-ie zapytał mnie o wrażenia i twierdził, że „szkoda, że telewizja pokazuje tylko to, co złe”. Odparłem: „Byłem na miejscu, widziałem i to mi wystarczy”. Rzekło się jednak kiedyś słowo, że prawda bywa chłopcem do bicia i kiedy jest okazja, to trzeba stanąć w jej obronie. Tak więc czuję się zobligowany do napisania relacji z Marszu. Czemu? Bo nie widziałem w telewizji (a niestety to ona jest dla większości Polaków głównym źródłem informacji) rzetelnej relacji z Marszu.
Zacznę więc od początku. Mój wyjazd wzbudził zainteresowanie wielu osób, jedni odradzali mi go („bo dostanę w mordę”), drudzy pytali ironicznie: „Czy będę bić lewaków?”, a jeszcze inni pytali mniej lub bardziej podchwytliwie, po co jadę? Na wszystkie te i podobne pytania czy opinie odpowiadałem, że mój ogólny cel wyjazdu jest taki jak i wszystkich – to zamanifestowanie swojego patriotyzmu, świętowanie Dnia Niepodległości. Po ostatnich wydarzeniach w kraju, stwierdziłem, że chcę zamanifestować również swój sprzeciw wobec tej sytuacji, bo nie chcę, żeby ci ludzie za parę lat decydowali o tym, czego w szkole mają się uczyć moje przyszłe dzieci.
Zdecydowałem się na wyjazd organizowany przez toruńskie oddziały Młodzieży Wszechpolskiej i Nowej Prawicy. Podróż minęła spokojnie i bez problemów dojechaliśmy do stolicy. Parking obok stadionu Legii – wysiadamy, flagi na drzewce i maszerujemy na plac Konstytucji. Tam dało się poczuć niezwykłą atmosferę, którą ciężko nazwać słowami, więc określę ją jako nie-do-opisania. Ustawiliśmy się obok placu, na ulicy Waryńskiego i chwilę przed 15.00 zaczęliśmy maszerować, aby dołączyć do głównej grupy i z powrotem wkroczyliśmy na plac. Niestety marsz został na chwile zatrzymany przez zadymiarzy, którzy przerwali naszą kolumnę. Nasza grupka była w „odciętej” części. Stanęliśmy i czekaliśmy na rozwiązanie sytuacji. Dało się słyszeć huk (jakby petard lub strzałów policyjnych), widziałem niewiele, ale sponad głów stojących kawałek dalej udało mi się zauważyć „latającą” kamerę. Po paru minutach zostaliśmy „przegrupowani” (może nazbyt dużo wojskowego języka, ale przypominało to stan wojenny, a z opinii starszych osób wynika, że tylu policjantów w jednym miejscu nie widzieli nawet wtedy). Zapadła decyzja o przemarszu alternatywną trasą. Zaczęło się radosne ponad dwugodzinne świętowanie w patriotycznej atmosferze, okraszone nieprzerwanym skandowaniem haseł naprzemiennie ze śpiewaniem pieśni patriotycznych, z hymnem narodowym na czele. Kim byli ludzie biorący udział w tym wydarzeniu? To zarówno młodzi ludzie, jaki i emeryci, osoby pracujące i studenci, kibice i rodzinny z dziećmi, byli wśród nich katolicy. Widziałem niektóre osoby niosące krzyże- mniejsze, większe, pojawił się obraz „Jezu ufam Tobie”, na jednym z transparentów był wiersz „tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, polska będzie Polską, a Polak Polakiem”. Byli zwykli wierni, jak i organizacje oficjalnie potwierdzające wcześniej swoje przybycie- Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, czy Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Warszawskiej.Grono uczestników ubogacili swą obecnością kombatanci z hasłem „Bóg, Honor i Ojczyzna”.W komitecie poparcia, czy też na samym Marszu były dziesiątki autorytetów i znanych osób, takich jak Paweł Kukiz, Rafał Ziemkiewicz, Wojciech Cejrowski, Grzegorz Braun czy profesor Jan Żaryn.Pojawili się również koledzy m.in. ze Słowacji, Węgier, Chorwacji i najbardziej chyba widoczna grupa z Serbii. Wymieniać można by jeszcze długo i należałoby wymienić wszystkie hasła, bo o żadnym z nich nie da się usłyszeć w telewizji. W kółko mówi się o zadymiarzach, natomiast maszerujących wrzuca się częstokroć do worka z napisem „polscy faszyści”.Zakończenie przemarszu miało miejsce pod pomnikiem Romana Dmowskiego. Kiedy rozpoczęły się oficjalne przemówienia, zaczęły dochodzić krzyki „Antifa atakuje!”. Faktycznie, dało się słyszeć odgłosy podobne do tych z placu Konstytucji. Po opanowaniu sytuacji policja zaczęła wzywać do rozejścia zdelegalizowanego już ponoć zgromadzenia. Po chwili zamieszania wraz z tłumem opuściliśmy to miejsce, po drodze mijając pokaźne kordony policji. W ten dwuznaczny sposób zakończył się nasz Marsz.

fot. flickr.com/elentir
Wracając na Torwar mieliśmy okazję zobaczyć dwa zniszczone samochody, a w dalszej odległości powyrywane płyty chodnikowe. W drodze powrotnej kilkakrotnie natknęliśmy się na policję, która kontrolowała nas w związku z zamieszkami w stolicy.Ja podobnie jak organizatorzy Marszu odcinam się od zadymiarzy i aktów przemocy, ich czyny powinny być surowo i sprawiedliwie ukarane. Wśród ludzi, których widziałem obok siebie, nie było w mojej opinii takich, którzy biliby się z policją lub opozycją wobec Marszu, czy podpalali samochody, nikt nie szedł zamaskowany. Jeśli jednak chce się nas na siłę wrzucać do jednego wora, to chciałbym zauważyć jedną rzecz. Biało-czerwony szalik może założyć, każdy pierwszy lepszy bezideowy zadymiarz, czy prowokator, pragnący skompromitować Marsz. Stawianie znaku równości pomiędzy kibicami a chuliganami to również wielka niesprawiedliwość i ogromne nadużycie.
Podsumowując- bezsprzecznie warto było tam być, warto było zobaczyć dziesiątki tysięcy ludzi, którym tak samo leży na sercu dobro Ojczyzny, ludzi których niezależnie od tego kim są i co robią na co dzień, połączyło tego dnia i łączy przez pozostałe 364 dni w roku uczucie patriotyzmu.Tego dnia uświadomiłem sobie też, że gra toczy się nie tylko o kształt obchodów Dnia Niepodległości, czy będą one biało-czerwone czy tęczowe, patriotyczne czy kosmopolityczne. Spór chyba nie do końca uzasadniony zresztą, bo nie można nikomu zabronić własnych przekonań, póki nie godzą w drugiego człowieka. „Walka” toczy się o coś więcej, o zachowanie określonego systemu wartości, który definiuje naszą- nie bójmy się tego słowa- Cywilizację, a którego negacja doprowadza do upadku Europę Zachodnią. To nie jest już jakieś abstrakcyjne odśpiewywanie Roty, czy rejtanowskie darcie szat, ale coraz bardziej realne zagrożenie. My mamy jeszcze ostatnie chwile, aby to zatrzymać i po to wraz z ponad 25 tys. innych osób maszerowałem dumny z historii mojego kraju i narodu, dumny z przynależenia do tej wspólnoty, dumny z bycia Polakiem.

Instruktor KSM, Zastępowy i Lider KSM Archidiecezji Poznańskiej, Członek Zarządu Diecezjalnego KSM Archidiecezji Poznańskiej w latach 2014-2015, Prezes Koła KSM przy Politechnice Poznańskiej w latach 2013-2015