Brzmi trochę jak tytuł jednego z filmów, który jakieś kilka lat temu przetoczył się przez sale kinowe. Nie miałem przyjemności skalać nim swoich ocząt (chyba tak się to odmienia), ale nie zamierzam w tej chwili się nad tym zastanawiać. Sprawa jest o wiele poważniejsza niż jakiś tam zielony stworek.


 

Na początku wypada podkreślić, że człowiek, który pisze te słowa daleki jest od doszukiwania się w prostych wydarzeniach spiskowych teorii dziejów, ale tym razem sprawa jest przynajmniej dziwna. Do rzeczy… jakiś czas temu w mediach pojawiła się informacja o kalendarzach, które to Komisja Europejska postanowiła sprezentować znacznej grupie młodzieży (czytałem gdzieś o 3 milionach egzemplarzy) i można by powiedzieć, chwała im za to, gdyby nie fakt, że jakimś cudem w kalendarzach tych nie zamieszczono kilku dość istotnych, przynajmniej na razie, świąt. Nie znalazło się miejsce dla Bożego Narodzenia, Wielkanocy czy też uroczystości Wszystkich Świętych. Można się za to dowiedzieć, kiedy przypada „żydowski Nowy Rok (Rosz Haszana), Deepavali (Święto Światła sikhów i hindusów) i muzułmański Nowy Rok. Gimnazjaliści z kalendarza dowiedzą się też, kiedy Nowy Rok obchodzą Chińczycy i dlaczego tego dnia wieszają w oknach i nad drzwiami czerwone latarnie oraz tego, że chińskie ciasteczka z wróżbą wymyślono w USA” (cytat za portalem krakow.gazeta.pl).

Ciekawą rzeczą jest też tłumaczenie celu wydania kalendarza, a mianowicie: (znów cytat za portalem krakow.gazeta.pl”) „poprawa świadomości międzykulturowej odbiorców poprzez informowanie o tradycyjnych i religijnych świętach wywodzących się z różnych kultur. Kalendarz nie może zawierać informacji o wszystkich świętach religijnych wszystkich religii”.

Zastanawia fakt, o co w tym wszystkim chodzi? Z jednej strony cieszymy się w Polsce przywróceniem nam możliwości pełnego świętowania Trzech Króli czyli jednego z najstarszych świąt, z drugiej strony próbuje się wymazać z naszej świadomości to, co od dziecka nas kształtowało. Czy jest to zwykłe niechlujstwo czy może przejaw coraz częściej zarzucanego Kościołowi „wtykania się w życie ludzi”. A nawet jeśli by tak było, to przecież część z tych świąt nie jest obchodzona tylko przez Kościół katolicki, ale przez wszystkich chrześcijan. Czy można mówić o zwykłej pomyłce drukarskiej, gdy w grę wchodzą święta chrześcijańskie, które przez blisko 2000 lat kształtowały kulturę europejską?

Myślę, że coraz bardziej będziemy doświadczać czasów, w których przyjdzie nam walczyć o nasze wartości. A może to już ten czas? Może już powinniśmy zareagować jako młodzież katolicka? Życzę owocnych przemyśleń i Dobrego nowego roku ze świętami chrześcijańskimi.